Tuesday, October 9, 2007

Podroz samochodem po wschodnim wybrzezu USA

Podroz z Tampy trwala 10 dni:

Pierwszy odcinek - najdluzszy pokonalismy z Tampy do Atlantic Beach w Polnocnej Karolinie - 15h jazdy. Po drodze zwiedzilismy w miare szybko St. Augustine - najstarsza osade w USA, ktora po nieciekawej zabudowie Tampy i okolic byla mila odmiana dla oka i Savannah - rzucilismy okiem na park w ktorym swoja historie opowiadal ponoc Forrest Gump. Czmychnelismy stamtad czym predzej, bo dzwieki jakie wydawal nasz samochod na brukowanych uliczkach zniechecily nas do zwiedzania. Dojechalismy do Atlactic Beach o 6 rano. W Atalntic Beach pracowal i zyl Patryk Chudzik :) Spedzilismy u niego jeden dzien regenerujac sily i nastepnego dnia ruszylismy w droge.
St. Augustine


Atlantic Beach

Drugi odcinek to z Atlantic Beach przez Washington do przedmiesc Philadelfi. W Waszyngtonie bylismy pod wieczor, tak ze tylko Bialy Dom obejrzelismy jeszcze w promieniach slonca. Naszczescie reszta: obelisk Washington Monument, Lincoln Memorial, Capitol byly podswietlone :) chcielismy tez zobaczyc Pentagon ale z brzegu rzeki nie bylo go widac a jak podjechalismy metrem to zobaczylismy tylko duza sciane (mam ja na fotkach :)). Niestety nie udalo mi sie dostac autografu od Busha albo przynajmniej od Dicka Chenego. Kolo 12 w nocy pojechlismy dalej i o 1:30 zatrzymalismy sie na jakims postoju na autostradzie i kimalismy w aucie.

Trzeci odcinek to Filadelfia - Nowy Jork. Rano zwiedzilismy Filadelfie -pierwsza stolice USA (liberty bell, miejsce podpisania deklaracji niepodleglosci) a potem udalismy sie w stron New Yorku. Upatrzylismy sobie miejsce w Jersey City - 20 min od Manhattanu - gdzie moglismy
rozbic namiot na 2 osoby za tylko $30!!

Czwarty etap to Nowy Jork. Przez 3 dni zwiedzalimy miasto, wszystko co sie dalo oprocz Statuy Wolnosci.Bylismy nawet na Green Poincie obejrzec jak polacy sobie zyja w tych stronach i przy okazji kupilismy chleb z polskiej piekarni i kielbase mysliwska (taaakaa uczta byla :))


Piaty odcinek to Nowy Jork - Niagara Falls. Jechalismy caly dzien, tak ze na miejscu bylismy po zmroku. Zobaczylismy Wodospad w swietle kolorowych reflektorow (polecam). Znalezlismy tani motel w poblizu: to byl jeden pokoj z lazienka, pol pokoju zajmowalo jaccuzi w kasztalcie serca (sic!). Nie odwazylismy sie z niego skorzystac... Nastepnego dnia obajrzelismy wodospad w swietle dziennym.

Szosty odcinek to Niagara - Chicago. Jechalismy caly dzien aby przenocowac w obiecanym przez naszego GPSa 'rest area' ale na miejscu okazalo sie, ze czegos takiego nie ma. Znalezlismy jakis ustronny parking kolo zamknietego warsztatu i poszlismy spac w samochodzie. Tym razem jakos nie spalo nam sie tak wygodnie jak poprzednio na autostradzie. Na dodatek okazalo sie, ze warsztat zaczyna prace o 6 rano i obudzili nas jacys troskliwi panowie ktorzy zobaczyli samochod z zaparowanymi szybami.


Ostatni etap to Chicago-Allenton. Od rana (6:00) do popoludnia (17:00) zwiedzalismy Chicago (m.in. wjechalismy na drugi co do wielkosci budynek na swiecie Sears Tower). Wiekszosc czasu spedzilismy w muzeum sztuki, ktore ma naprawde ogromne zbiory. Potem jeszcze 2h jazdy samochodem i bylismy juz na miejscu w Allenton, czyli miasteczku w ktorym mieszka kuzyn Roberta.


Wycieczka byla swietna w istocie :) Zrobilismy w sumie jakies 2300 mil z 4300 jakie zrobilismy od czasu kupna auta. Duze podziekowania naleza sie GPSowi ktory byl niezastapiony przy poruszaniu sie w tych niezliczonych, jednokierunkowych, poplatanych, miejskich uliczkach. Samochod sprawowal sie dobrze. Nie zawiodl nas wcale pomimo ze juz w st. Augustine hamulce zaczely piszczec, cos tam dzwonilo a przy przyspieszaniu dawalo sie slyszec dziwny odglos... ale to bylo w miescie, na autostradzie zachowywal sie jak na limuzyne przystalo - nie czuc bylo predkosci, wygoda w kazdym calu i sprawna klima :)

Niestety w Allenton spedzilismy tylko 3 dni i musielismy sprzedac napredce nasz kochany samochodzik po zanizonej cenie :(